11 września 2007, 11:45
A teraz chodź tu do mnie...
I jestem w tym mieście okropnie wielkim, gdzie z okien leży na niebie pałac i drapacze. I cudownie mi się budzić obok i cudownie usypiać.
Dużo ludzi.
...poczuj się swobodnie ...
Tutaj zawsze udzielają się powazne rozmowy w kuchni. To taka dziwna zalezność. Kuchnia stała się dla mnie jakimś pomieszczeniem najważniejszym. Ciepłym. Z gitarami, whiskey i podwójnym malibu z mlekiem.
..przy mnie bądź
On ściska ręke i ciągnie gdzieś hen hen w cały ten wir, który uwielbiam. Bo ja jestem taka jakaś poplątana. Nie znosze siedzenia w fotelu, nie lubię telewizji, nie chcę godzinami leżeć w łóżku. Nudzę się potwornie łatwo. Zabiegany potworek.
Przyjaciółka Jego od kawy poznana. Ha! I cóż tu dużo mówić kupiła mnie sobie łatwo najłatwiej stwierdzeniem, że ze mnie bardzo inteligentna babka. A co! A ja to wiem ;) I wogóle to jestem super fajna, miła i skromna.
Poza tym to kończy się kasa na koncie. I co teraz począć i co. Iść w łaski do rodziców? Phi! Pod most pod most! Ale jeszcze się pochwalę że mam nowy kawałek podłogi, który jest mój mój mój! Tylko skąd ja meble wezmę ;)